czwartek, 14 sierpnia 2014

czy ja jestem Dina?

Nie daje mi spokoju, odkąd zaczęłam ją poznawać. Wchodzi we mnie na jawie, odwiedza mnie w snach. Nie widzę jej, a wyraźnie jest. Czuję ją w moich trzewiach, w mojej kobiecości, w dziwnym pożądaniu, które pojawia się teraz częściej, odkąd ją poznałam. Jam jest Dina. jam jest tą, która czyta jej księgę i nie umie powiedzieć, dlaczego te kartki tak mnie pociągają.

Ja i Dina jesteśmy tak różne. Ona żyje tak, ja chce. Robi rzeczy, które w jej czasach nie przystoją kobiecie, za nic mając to, co inni o niej pomyślą. Dzięki temu raz ją lubię i podziwiam, a raz mam ochotę krzyknąć, żeby się opamiętała i choć przez chwilę pomyślała o innych. Ale ona jest Dina - gdy kocha, to zabija z miłości, jej wzrok, słowa, które mówi potrafią doprowadzić człowieka do samobójstwa. Przyjmuje te wszystkie śmierci ze spokojem, bo tak przecież musiało być. Kiedy pożąda, jej ciało pochłania kochanka łapczywie, po czym wypluwa z równą łatwością, jeśli za seksem nie kryje się miłość. A nie zawsze się kryje w Dinie miłość. Czasami jest to po prostu zwierzęcy instynkt, wściekłość lub rozpacz.

Dina pięknie gra na wiolonczeli. Ja nie potrafię. Powiadają, że kiedy gra to wszelkie życie mające uszy zatrzymuje się, by posłuchać. I wybaczają jej wtedy wszystko. To, że jako wdowa po zmarłym gospodarzu nie zajmuje się w ogóle domem, choć jest to każdej kobiety świętym obowiązkiem. To, że siada razem z mężczyznami w salonie po posiłku i paląc fajkę rozmawia na męskie tematy. To, że siada okrakiem na koniu i pędzi przed siebie z rozwianym włosem tam, gdzie niejeden bałby się wybrać konno. I te włosy, wiecznie rozpuszczone, poplątane - przecież nie tak powinna wyglądać dama, prawda? Ale Dina gra pięknie i ludzie wszystko to jej wybaczają, przyzwyczajają się i przyjmują do siebie. Dina żyje jak chce.

Dina jest duża, podobno piękna. Zupełnie inna niż ja. Ma w sobie coś, co powoduje, że mężczyźni, jeśli już zakochują się w niej to do szaleństwa. Potrafi opanować umysł i serce nieboraka tak, że nie ów nie umie myśleć o niczym i nikim innym. Mimo tych włosów. Mimo ciętego języka i niesamowitego uporu. Mimo fajki i tego, że posługuje się bronią jak mężczyzna. Jej duże ciało, pełne piersi, białe uda, którymi mocno ściska wiolonczelę podczas grania wzbudzają w mężczyznach bolesne pożądanie, bezsenność, tęsknotę za spełnieniem. A ona po nich sięga, jeśli ma ochotę, pozwala im wejść w siebie w dzikiej ekstazie w miejscach najmniej do tego odpowiednich, nie martwiąc się o konsekwencje. Nie troszcząc się o to, że biedak potem będzie chciał jej więcej, będzie chciał miłości i uwagi. Może ją dostanie, a może nie. Będzie tak, jak zechce Dina.

Dina zabija z miłości. Ja tak nie potrafię.

Dina opuszcza dom i syna, jeśli czuje taką potrzebę. Ja tak nie potrafię.

Dina nie boi się morza i duchów zmarłych. Widzi ich wszystkich, rozmawia z nimi. Ja nie widzę, choć czasami czuję.

Ja nie jestem Dina. Jestem tymi mężczyznami, którzy nie potrafili o niej długo zapomnieć. Jestem jej synem, Beniaminem, którzy zabiega o jej uwagę bezskutecznie, krzycząc, płacząc i klnąc w głos. Pragnę Diny, ale jej to nie obchodzi. Odwraca się do mnie swoimi dużymi plecami i odchodzi. Idzie tam, gdzie ma teraz ochotę być.



POLECAM GORĄCO książkę Herbjorg Wasmo "Księga Diny". A przy okazji również książkę tej samej autorki pt. "Stulecie".