wtorek, 1 listopada 2016

nowa świecka tradycja

Tak się jakoś składa, że już trzeci rok z rzędu jestem tutaj na okoliczność 1 listopada. Taka anty-tradycyjna niby jestem, a sama tradycję zaczynam ustanawiać. Dzisiaj nie będzie patrzenia na groby z góry, nie będzie głosów zza grobu ani rozdrapywania ziemi kryjącej zwłoki. Dzisiaj nie mam ochoty na przenośnie, alegorie i symbole. Nie chce mi się tworzyć podniosłego nastroju, nie mam w zamyśle nikogo skłaniać do zadumy. Dzisiaj nie.

Powiem tylko, że od dwóch dni jest mi smutno. Inaczej, niż co roku, byłam w rodzinnym mieście odwiedzić groby bliskich. Zawsze omijałam ten dzień i jego okolice z daleka, nie czułam jego związku z pamięcią czy jej brakiem o kimś umarłym. Czy jestem tu, czy tam, nad jego grobem - mogę być tak samo blisko wspomnień. Taki myślałam i nadal tak myślę, z tym, że w tym roku pojechałam. Dwa dni wcześniej, ale zawsze. Pojechałam ze względu na kogoś, kto żyje, żeby wiedział, że pamiętam o kimś, kto niedawno zmarł. Tak się zdarza.

Grobów przybyło i na pewno bym się tam zgubiła, gdyby ktoś mi nie towarzyszył. Odwiedziłam cztery groby. Każdy z nich z inną myślą i innym odczuciem. Nad jednym poczułam dojmujący smutek i żal, z głową pełną świeżych jeszcze wspomnieć zapaliłam i postawiłam tam czerwony znicz.
Drugi był mi dość obojętny - stosunek do grobu ma się taki sam, jaki się miało do tej osoby za życia. Byłam jednak blisko, więc znicz postawiłam. Biały.
Nad trzecim grobem poczułam narastającą tęsknotę, strach w środku zmieszał się z napływającymi do oczu łzami. Fuck, nie tak miało być. Nie tak, nie znowu. Ale było, wyznaję tutaj publicznie, że nic się w sprawie osoby tam leżącej nie zmieniło i ciągle jest trudno. Postawiłam tam biały znicz, w kontraście do stojących tam zniczy czerwonych.
Przy czwartym grobie zdziwiłam się, że osoba ta zmarła w stosunkowo młodym wieku, nie zauważyłam tego wcześniej. Tutaj postawiłam znicz czerwony, żeby wśród białych tam stojących się wyróżniał.

Cztery groby, cztery osoby, a wszystkie martwe. Żeby przestać za jedną z nich tęsknić potrzebuję czasu - czas daje radę w przypadku tęsknoty zdrowej, takiej w granicach normy. Czujesz ją za osobą, która nigdy cię nie skrzywdziła i przewijała się przez twoje życie od urodzenia po dojrzałą dorosłość. Nad drugą tęsknotą umówiona jestem pracować z terapeutą - to tęsknota, której czas nic nie zrobił, jest chora, nienormalna i natrętna. Potrzebna jest pomoc specjalisty, jeśli chcesz się tej tęsknoty pozbyć.

Smutno mi było, kiedy wracałam do domu. Zostawiałam jedną rodzinę, w części już martwą, a w części szczęśliwie żywą, i wracałam do tej drugiej, tej, którą rozpoczęłam. Chciało mi się płakać. Ci, którzy dali mi początek ciągle wpływają na tych, których zapoczątkowałam. Nawet zza grobu. Z nich w końcu jestem, prawda? Z nich jest też mój syn. Gdyby nie oni, nie byłoby ani mnie, ani mojego syna.

Dzisiaj też mi jest smutno. Dzisiaj tradycyjnie jestem nad grobami myślą (znowu tradycja). Upiekłam za to piernika, zupełnie tradycji wspak, bo przecież do Bożego Narodzenia jeszcze sporo czasu. Pachnie teraz w domu świętami :). W moim domu.

Szkoda, że pada deszcz. Pogasi wszystkie lampki świecące na grobach....