niedziela, 16 listopada 2014

looking for

Poszukiwaczka - chyba tym zawsze była, jest i, nie daj boże, będzie. Zaczęło się jakieś 20 lat temu, może trochę później, ale jak już, to niewiele. Zaczęła nieświadoma swego szukania - tak to zwykle bywa u nastolatek. Niejako biologicznie są do tego predestynowane, żeby szukać: swojego stylu, znajomych, ulubionych książek - no słowem, jak to mówią, zaczynają szukać siebie. Tylko, że celem natury jest raczej, żeby znaleźć, przynajmniej na jakiś czas, coś, co będzie na pewno SWOJE, prawdziwe. Wiadomo, człowiek przechodzi przez różne fazy w swoim życiu, często to, co znalazł wcześniej przestaje mieć znaczenie, no nie wiem, ze względu na wiek, przeprowadzkę, skończone studia czy zaczętą pracę. Sprawa oczywista. Wtedy człowiek musi zaczynać poszukiwania od nowa, choć już nie z punktu zerowego, wchodzi wyżej, głębiej, w nową jakość, ale i z owym bagażem doświadczeń, które go definiują i pomagają szukać. Kto wie, może kolejne poszukiwania są łatwiejsze -  w końcu nie raz się już szukało, prawda?

A (nigdy nie zaczynaj zdania od "A") z Poszukiwaczką jest problem. Problem, który zwie się BRAKIEM. Rezultatu, olśnienia, ulgi, dojścia do celu, znalezienia. Ona, mili czytacze, nigdy nie znalazła. Proszę nie mieć wątpliwości - ona naprawdę szukała wszędzie. Wprawdzie z początku nie martwiła się tym wcale - nie bardzo była świadoma tego, że szuka, więc niejako jasnym jest, że brak znalezienia nie obchodził jej zbytnio. Do czasu. Bo Poszukiwaczka głupia nie jest. Zaczęła dostrzegać, że inni jakby szukają i jakby znajdują. Takich łatwo w tłumie zobaczyć. Nie szamoczą się na co dzień z życiem, są z nim jako tako dogadani. Nie popadają w płacz bez powodu, nie siedzą w ciemnościach w nadziei, że nikt do pokoju nie wejdzie, nie biorą wszystkiego, co napotkają, tylko dokonują WYBORU. Poszukiwaczka zaczęła się z tym czuć naprawdę źle, zwłaszcza, że dobiegała wieku, w którym z reguły ludzie mają ODNALEZIONE.

Jako się rzekło, szukała wszędzie. Zaglądała w pudło gitary, w dziurki we flecie, próbowała wystukać na klawiszach pianina. Nic. Szukała w jedzeniu i w niejedzeniu. We włosach koloru rudego, czarnego i blond. Zgoliła nawet głowę, bo pomyślała, że może to coś jest tuż przy skórze głowy. I znowu pudło. Szukała w muzyce takiej, śmakiej i owakiej - znowu nic. Ok, pomyślała, może dadzą mi to dzieci, one są takie niewinne, radosne, nieskażone jakby. Najpierw spróbowała z dziećmi cudzymi, pomyślała, że tak bezpieczniej. A potem przyszło jej do głowy, że może to chodzi o to właśnie, żeby bezpiecznie nie było i wydała na świat dziecko własne. Szukała w jego oczach, rączkach malutkich, stópkach. Nic. Czekała, dziecko rosło - zaglądała w jego pierwsze kroki, w pierwsze słowo "mama", jego przedszkolne dzieła i szkolne sukcesy - a tam śmiech pustki tylko i nic więcej. I proszę jej nie osądzać, kochała i kocha swe dziecko, ale faktem jest, że w nim nie znalazła tego, czego szukała.
Pomyślała, że może chodzi w złych butach - zmieniła na inne. Potem zaczęła się malować - twarz podkładem, oczy cieniami i tuszem, kości policzkowe zaznaczała tak, by twarz wydawała się szczuplejsza, kupiła nawet błyszczyk do ust. Dołożyła pomalowane paznokcie i rąk i stóp, stanęła taka wypacykowana i krzyknęła głośno do siebie, ale nie do siebie, szeptem "jestem TU, kurwa, a gdzie TY jesteś? KIM jesteś? JESTEŚ w ogóle? HEJ!!" Cisza. Tylko kawałek emalii z paznokcia odpadł.
Szuka wciąż. W internecie, w książkach, w czasopismach. Na YouTube, na Facebooku, na koncie bankowym i w skrzynce mailowej. W rozmowach z innymi, z samą sobą, z psychoanalitykiem. Szuka w pigułkach, tych ze szczęściem i tych ze snem. W kofeinie i teinie.

Poszukiwaczka nie jest kimś dziwnym czy niezwykłym. Prowadzi swoje codzienne życie tak, żeby wyglądać na taką, co ZNALAZŁA. Pracuje - choć każdego dnia marzy o innej pracy, z innymi ludźmi, w inny sposób. Czyta - choć wydaje jej się, że nie powinna. Zaprowadza dziecko do szkoły, odbiera je ze szkoły. Pomaga w odrabianiu lekcji. Czasami gotuje, czasami nie. Czasami je, częściej nie je. Czasami oddaje swoje ciało mężczyźnie, choć niczego wtedy nie czuje. Przyzwyczaiła się.
Czasami tylko napada ją paniczny strach, że życie ucieka, a ona nie może znaleźć. Nie chce umierać bez TEGO, nie TAK, nie do końca.

I szuka.... swojego życia.


2 komentarze: