wtorek, 24 lutego 2015

co za uczucie!

wirusie,
w mym ciele się zagnieździłeś
i choć pewne straty poczyniłeś
(w mej głowie, w mym ciele, na skórze aż do mięśni)
to jednak z tobą nieco mi się szczęści
choć zimno z ciepłem zabawę we mnie mają
raz dreszcze raz poty z gruczołów wyciskają
to robić NIC mogę dzięki twej wizycie
zatrzymać się na chwilę, odpocząć należycie

Jestem chora, jakiś tam wirus - pewnie nic poważnego, nieco gorączki, bólu ciała, osłabienia i pomroczności lekkiej. Dużo śpię, mało jem, piję sporo i na nic nie mam ochoty. Choć pisać mi się chce. Bo ileż można tak nic...
Cieszę się, bo mi to NIC było bardzo potrzebne. Za dużo ludzi ostatnio było z moim życiu, za dużo pracy, za dużo kontroli, biegania, starania się i uśmiechania do bólu mięśni twarzy. Wytrzymać się da, ale do czasu. Mój czas widocznie nadszedł, bo organizm się zbuntował i powiedział, że NIE, dalej się nie ruszy, nic więcej nie zrobi, chce spać. I śpi sobie. Dzisiaj na przykład obudził się około 10:30 - już nie pamiętam, kiedy tak długo spałam. Czyż to nie przyjemne, tak pospać sobie do oporu? Budzić zdziwienie wśród domowników, że TAK DŁUGO ŚPI? Dla mnie rzecz rzadka i tym bardziej pożądana. Ja nigdy nie śpię tak długo, nigdy rankiem nie wyleguję się w łóżku  do południa, zawsze budzi mnie poczucie obowiązku, planowanie, pośpiech i niepokój. Musiałam zachorować, żeby w końcu odpuścić. By pozwolić sobie na NIC. Co za uczucie!

Mogę czytać, ile zechcę. Fakt, ze skupieniem uwagi i czujności umysłu mam pewne kłopoty - tabletki, jakimi kazano mi się leczyć nieco ten stan pogłębiają, szum w głowie wywołują i mikro zawroty w głowie, co długiemu czytaniu nieco przeszkadza. Ale to nic, albowiem w każdej chwili MOGĘ przestać czytać. Nie dlatego, że mam coś innego do zrobienia, bo nie mam, nie dlatego, że muszę, że czas mnie goni - mogę przestać czytać, bo może mi się odechcieć, może mi się zachcieć znowu spać, może mnie znużyć. Co za uczucie!

Mogę "siedzieć" w internecie do bólu gałek ocznych. Mogę poświęcić ten czas na oglądanie i czytanie o tym, co interesuje mnie najbardziej - o wizażu. Wczoraj zaczerpnęłam tyle inspiracji, wpadłam na tyle pomysłów, że jak tylko nabiorę sił, to nic mnie nie zatrzyma w działaniu. Mogę przeglądać w tę i z powrotem oferty drogerii internetowych, porównywać kolory, ceny, czytać o jakości. Mogę sobie planować, marzyć, a nawet kupić sobie mogę. Nikt mi nie zabroni, w końcu jestem chora, nic nie muszę. Co za uczucie!

Mogę nie czytać maili z pracy. I nie czytam. Sorry, dziewczyny, ale jeśli pada podejrzenie, że piszecie do mnie w sprawach niecierpiących zwłoki, a dotyczą szeroko pojętej działalności pewnego przedsiębiorstwa, to ja jestem chora, osłabiona, muszę o siebie dbać i nie czytam tych informacji, Będziecie musiały poradzić sobie beze mnie ;). Ech, co za uczucie!

Uważam, że choroby są niedoceniane. O ile nie są stanami ciężkimi, śmiertelnymi czy z komplikacjami oczywiście. Taka choroba to przecież idealne warunki do tego, żeby odpocząć, zapomnieć o codziennych obowiązkach, odsapnąć nieco. Oczywiście, płaci się za to kiepskim samopoczuciem, łażeniem w dresach, gorączką, uczuciem nudy, ale gdyby nie ta choroba, to niejednokrotnie człowiek zarabiał by się do krańca swoich sił, nie zauważając nawet, jak wiele mógłby, gdyby zwolnił. Wiem, truizm, cóż począć.

Ja tam cieszę się z mojej obecnej choroby. Wprawdzie już czuję, że temperatura mego ciała wzrasta, bo lek przestaje działać, a na ciele pojawiają się znane mi dreszczyki. Tylko czy muszę się tym martwić? Przecież mogę teraz się położyć, przespać, przykryć kocem po uszy i niczym się nie przejmować. Że gorączka? W końcu minie, prawda? A jak nie, to znowu pójdę do lekarza.

Mówię wam, co za uczucie! :)