czwartek, 25 lipca 2019

żaden tytuł nie przychodzi mi do głowy

W tekście używać będę formy żeńskiej, bo jest to bliższe mojemu doświadczeniu i tak mi jest po prostu łatwiej. Mam jednak świadomość, że sprawa w tekście poruszona dotyczy także chłopców i mężczyzn - chcę, żebyście wiedzieli, że o tym wiem. 


Wyobraź sobie, że powoli, z każdym dniem, odkrywała w sobie niesamowitą siłę. Do tej pory czuła, że jest taka sobie, bardziej nijaka, niż jakaś. Często odczuwała lęk - przychodził nie wiadomo skąd i nie wiadomo dlaczego, zupełnie jakby bez kontekstu. Zamykała się w pokoju i czuła, że do niczego to wszystko nie prowadzi. A teraz? Teraz jest jakoś inaczej, czuje to wyraźnie? Niby jest jej mniej, a jednak jakby siła jej wewnętrzna rosła odwrotnie proporcjonalnie do jej masy. Tego, co widać jest mniej, za to tego, czego oni nie widzą, a ona fizycznie doświadcza - to rośnie w siłę. Niesamowite, prawda? Nagle poczuła, że ma w sobie moc, że nic nie jest w stanie stanąć na przeszkodzie jej pragnieniom. Kto by pomyślał, że to takie proste?! Wkładasz ubrania w coraz mniejszym rozmiarze i widzisz na własne oczy, że jesteś coraz mocniejsza. Niepokonana. Niezależna. Gotowa stawić czoła całemu światu. Teraz już ma cel, nie czuje pustki, kiedy siedzi sama w pokoju, już nie jest nijaka, o nie! Jest bardzo konkretna, bardzo zdecydowana. Jej kontury nie rozmywają się w mało wyraźną plamę bez charakteru. Teraz ma bardzo jasno, widocznie i ostro zarysowane granice, jej ciało jest zbite, mocne, skupione. Przez te granice inni nie przejdą tak łatwo, nie ma do niej łatwego dostępu, ale dzięki temu wie, że wszystko w jej życiu zależy tylko od niej. Nareszcie!


A może jest inaczej. Może wcale nie chodzi jej o to, żeby być wyraźniejszą. Może wręcz przeciwnie - tak bardzo przerażają ją ludzie, że robi wszystko, żeby być jak najmniej widoczną. Szczególnie dla mężczyzn. To stawanie się kobietą, ich spojrzenia, rozmowy o seksie. Nie wie, dlaczego, ale jak przechodziła obok grupy chłopaków czy mężczyzn na osiedlu, to miała wrażenie, że gapią się na nią niebezpiecznie. Nie, nie jak na ładną kobietę, ale jak na obiekt, z którym można uprawiać seks. Nigdy nikt jej niczego takiego nie powiedział, nie była zaczepiana, ciągle jednak - może to jakieś przekleństwo nad nią wisiało, może kara za jakieś jej przewinienia - ciągle czuła strach przechodząc obok facetów czy faceta. Musiała coś z tym zrobić, z tym ciałem, które przyciągało spojrzenia. Kiedy okazało się, że może z powrotem zamienić je na ciało dziewczynki, bez dużych piersi i widocznych bioder, nie wahała się ani chwili. Była gotowa na każde poświęcenie, byle by tylko na nią nie patrzyli. Teraz już się nie boi. A nawet jeśli czasami przejdzie jej po brzuchu jakiś trach czy niepewność, to zaraz przypomina sobie, jak wygląda, oddycha z ulgą i śmieje się z samej siebie, że taka głupia myśl przyszła jej do głowy. Na ciebie? - mówi wtedy sama do siebie - Naprawdę myślałaś, że gapią się na CIEBIE?


Istnieje też możliwość, że musi być najlepsza. Jeśli nie jest najlepsza, grunt usuwa się jej spod nóg. W czym? We wszystkim, w niczym, nieważne w czym. Musi być z przodu, odznaczona, wyróżniona, najlepsza. Jest to dla niej diabelnie ważne, choć raczej nie mówi o tym głośno. Chce być najlepsza, ale nie chce, by inni uważali, że się przed nimi chwali, że się afiszuje. W skromności, w zaskoczeniu, że znowu jej tak dobrze poszło, też musi być najlepsza. Nie umie inaczej. Zdarzyło jej się parę razy doświadczyć klęski, drugiego, a nawet trzeciego miejsca. W takich momentach miała wrażenie, że staje się nikim, zerem, że nie ma w niej niczego wartościowego, ze zawiodła nieokreślonych wszystkich. To nie było dla niej dobre, niszczyło wszystko, co zbudowała i musiała zaczynać od początku. Na szczęście w którymś momencie odkryła KONTROLĘ. To było to. Kontrolując była najlepsza. Nie tracąc kontroli nie traciła poczucia władzy. Kontrola trzymała ją na podium, stale na pierwszym miejscu. Wystarczyło się nie poddawać, kompromisy były wykluczone, odpuszczanie nie wchodziło w grę. To tak, jakby ciągle dostawała od kogoś pochwały, była na najwyższym poziomie, a reszta klasy była daleko, daleko w tyle. Mogła spokojnie spać wykonawszy swoje obowiązki tak, jak należało.


Pewnie gdzieś tam na świecie jest jeszcze on i ona, którzy czują inaczej, szukają czegoś innego. Pewnie tak. Każdy z nich ma oczywiście chwile "słabości", złe dni, ciemne i puste. To jednak nie szkodzi, bo każda, każdy z nich ma gdzie wrócić. Każda, każdy z nich już zna to miejsce, gdzie jest w miarę bezpiecznie, kąty są znajome, zdarzenia przewidywalne i nie ma się czego bać.


Teraz, Czytelniczko, Czytelniku - wyobraź sobie, że jesteś kimś z rodziny tej osoby. Może rodzicem, może rodzeństwem. A może jesteś jej najbliższą przyjaciółką, mężem, żoną, partnerem. Wyobraź sobie, że ta osoba jest dla ciebie ważna. I co, myślisz, że talerz z zupą tu pomoże? Naprawdę uważasz, że to, czego ona potrzebuje, to słyszeć, jak bardzo jest chuda i powinna jeść? Chcesz wejść do jej świata przekupując kawałkiem ciasta? A może zdarzyło ci się powiedzieć, że jest głupia, bo żeby wyglądać jak modelka robi z siebie szkaradztwo?
Wiem, wierzę, że miałaś/miałeś bardzo dobre zamiary, ale...

Pomyśl jeszcze raz...

Nie, anoreksja nie wynika z chęci wyglądania jak modelka. Nie, wpychanie jedzenia na siłę nie pomoże. Nie pomoże też zachęcanie, proszenie, zaklinanie, krzyczenie czy robienie z siebie ofiary  nieposłusznej córki/przyjaciółki/żony/męża.... Przykro mi. To się nie uda. To tak nie działa.

Co działa? Obawiam się, że nie jestem pewna. Może zapytaj, co jej to daje, dlaczego tam jest jej lepiej, niż tutaj. A potem spróbuj pomóc jej poszukać tego, czego potrzebuje w miłości do samego siebie. Jeśli chcesz... Bo wiesz, to będą długie, bardzo długie poszukiwana.



Bardzo chciałam to napisać. Czuje potrzebę włączenia się. To mój pierwszy krok. Dziękuję za przeczytanie :)