sobota, 28 maja 2016

dowody

Jak to nieraz wiele czasu człowiek potrzebuje, żeby zauważyć i nazwać jakąś oczywistą rzecz. Coś ciągle było obok albo w, towarzyszyło nam od zarania dziejów lub cechowało nasze postawy od zawsze, a my nagle jakoś, w zupełnie nieoczekiwanym i wcale nie szczególnym momencie stwierdzamy, że HA! MAM TO!

Otóż, nie dalej, jak w mijającym tygodniu doszło do mnie wyraźnie i z fanfarami, że nie może być inaczej - mam magiczną moc! Umieszczona gdzieś w pokładach fałd mózgu mojego uruchamia we mnie - w sposób konsekwentny i skuteczny - siłę ponadprzeciętną.

Chcecie dowodu, ludu niewierny? Pewnie, że chcecie. Masz moc, to ją pokaż! Bez dowodów to każdy może sobie wyjść na środek, ukłonić się publiczności i oznajmić, że ma magiczną moc! Jak myślisz, jak zareagują ludzie - brawami czy śmiechem?

Dowodzenie numer jeden
Z moim zdrowiem bywało różnie. Stan mojego ciała zmieniał się od dobrego z małymi brakami, przez dobry, prawie bez braków do niepokojącego z brakami wielkości wiadra tłuszczu. Kto mnie zna już czas jakiś to wie, co mam na myśli. Tak na oko było źle. Nawet lekarz musiał mnie w końcu zbadać.
Zdarzało się, że coś mnie bolało. Nie mówię tutaj o bólu głowy, w przypadku którego trafniejszym byłoby napisać, że zdarza się jej nie boleć. Miałam w swoim życiu niefajny czas, kiedy bolał mnie żołądek. Takie tam: mdliło, bolało, bolało, kłuło (dziwnie ten wyraz wygląda, tak w oczy kłuje..), zgagą podjeżdżało - same przyjemności. Trzymało mnie na tyle długo, że w końcu poszłam do lekarza...
Bez względu jednak na to, jak kiepski wydawał się mój stan zdrowia, za każdym razem WIEDZIAŁAM, że wyniki moich badań będą idealne. Nie było opcji. Oddawałam swoją krew do badania, prześwietlałam piersi, ekagiegowałam serce, bo tak mi kazali, ale z góry wiedziałam, że czynność jest zbyteczna i szkoda pracy ludzi - według wszystkich maszyn nic mi nigdy nie dolegało. Czyż to nie magia? Co innego, jak siła mojego twardego przekonania sprawiała, że za każdym razem wyniki wszelakich badań ciała mego były bez zarzutu? Moi mili, tu nie ma co owijać w bawełnę - mam moc trzymania się zdrowo!
Dzisiaj też oddałam krew, jutro wyniki - zgadnijcie, jakie będą? ;)

Dowodzenie numer dwa
Postury jestem, jakiej jestem. Bywała inna, trochę się zmieniała, nigdy jednak nie była duża. Dla zwykłego śmiertelnika zależność jest oczywista - mała postura, mała siła. Liche to to takie, co ona może. Otóż MOGĘ i nigdy nie myślę inaczej. Trzeba coś podnieść, przenieść, zanieść, udźwignąć czy przesunąć? Błagam, nie róbmy problemu! Podchodzę, podnoszę i przenoszę. Jak nie mogę przenieść, bo za wielkie, to napieram i przesuwam, bo siła we mnie nadprzyrodzona. Moja siostra wie, bo nie raz widziała, gdy pomocy potrzebowała. Nie ma co czekać na męża, nie wołaj sąsiada, bo może robi coś ważnego - powiedz, gdzie ma stać, a będzie stało! ;)
Aga, no powiedz!

Dowodzenie numer trzy
Tym razem niedowiarki mogą zapytać Mystera albo Juniora, których poproszę przy okazji, aby posłużyli mi tutaj za tło całego wyjaśnienia. Sytuacja w domu dosyć częsta: coś zginęło! Ostatnio zaginęła bez wieści książka, którą niecałe 15 minut temu obydwaj używali ucząc się programowania. 15 minut wcześniej! A teraz ani jeden, ani drugi nie wie, gdzie ona jest. Mieszkanie mamy małe, książka całkiem pokaźna, a oni jej nie widzą. Czekam cierpliwie, bo mi się wstawać nie chce, w końcu to nie ja używałam tej książki i nie ja jej teraz potrzebują znowu. Niech się trochę natrudzą, może to ich nauczy, żeby odkładać przedmioty świadomie i w miarę na miejsce (przepraszam najmocniej, ale pisząc ostatnie zdanie zakrztusiłam się ze śmiechu, musiałam odejść na chwilę od komputera, żeby złapać oddech ;)). W końcu daję za wygraną i wstaję. Jest dla mnie oczywistym, że jak tylko wstanę, to tę książkę znajdę. Taka jest bowiem moja magiczna moc. Pozwólcie, że wam wyjaśnię, odkładając znalezioną książkę na miejsce. Otóż potrafię znaleźć niemal wszystko. Wykopię, odsłonię, wyłuskam z najbardziej niemożliwych miejsc. Gdyby zliczyć ilość sytuacji,w których uratowałam rodzinkę z opresji, musieliby postawić mi duży kufel piwa. Każdego dnia.

Wystarczy? Trzy dowody na to, że MAM w sobie jakieś silne przekonania co do pewnych szczególnych własnych możliwości i te przekonania DZIAŁAJĄ! Jak sobie pomyślę, o czym jeszcze mogłabym przekonać swoją głowę, to aż głowa boli. Mogłabym na przykład mieć pewność, że się nie starzeję. Czujecie to? Jakie możliwości, jaka przyjemna perspektywa! Sława, media, flesze, ja w faktach, ja w wiadomościach (tutaj pewnie jako dzieło złego...), ja w pudelku! Ja...

Eeee, chyba jednak się nie skuszę. Czyż mało osób w historii świata straciło rozum, bo chciały więcej i więcej? Żona rybaka pewnie do dzisiaj pluje sobie w brodę, że na trzecim życzeniu się nie zatrzymała... Niech już będzie tak, jak jest. W zdrowiu, o własnej sile i wśród cennych przedmiotów. Czego i Wam, drodzy czytający, życzę :)

Pozdrawiam :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz