poniedziałek, 8 maja 2017

tak króciutko

"Your faith was strong but you needed proof
You saw her bathing on the roof
Her beauty and the moonlight overthrew ya
She tied you to a kitchen chair
She broke your throne, and she cut your hair
And from your lips she drew the hallelujah".

Nie mam wielkiej weny do napisania tego posta. Pora jest już zmierzchająca, moja uwaga i możliwości twórcze są zdecydowanie lepsze w pierwszej połowie dnia... Czuję się jednak w obowiązku napisać tych parę słów, a im dłużej zwlekam, tym trudniej przywołać w pamięci to, co istotne.
Chodzi o książkę. Jeśli nie powiem światu, że taka jest i że warto ją przeczytać, to już do końca moich dni mogę czuć, że coś zawaliłam. Wiecie, czasami tak się ma... Chodzi o "Syna szczęścia" Herbjorg Wassmo. To czwarta książka tej autorki, którą przeczytałam i trzecia, która mną zawładnęła. Przed nią były jeszcze "Stulecie" i "Księga Diny"  (o tej ostatniej gdzieś tu kiedyś pisałam...).

"Syn szczęścia" jest kontynuacją "Księgi Diny". Nie jest to kontynuacja na zasadzie serialu - jak nie widziałaś poprzedniego odcina, to nie będziesz wiedziała, o co chodzi. Nie. Spokojnie można tą książkę przeczytać bez tej pierwszej, choć zaklinam was na wszystko, co żyje i co was zachwyca - nie odpuszczajcie sobie "Księgi Diny", szkoda życia na takie straty.

Dina jest kobietą piękną, jest postacią, jaką sama chciałabym kiedyś stworzyć, ale nie mam ani tyle talentu ani tyle piękna w sobie. Dina jest kobietą, obok której nikt nie może przejść obojętnie. Mężczyzn zachwyca, obezwładnia, czaruje, uzależnia od siebie. Kobiety są jej zachowaniem albo zgorszone albo po prostu go nie komentują. Teraz przyszedł czas na jej syna, Beniamina, który na końcu "Księgi Diny" był dzieckiem, a który w "Synu szczęścia" dorasta, dojrzewa, próbując żyć z przeszłością ze swoją matką w tle. Nie będę wam pisać o czym jest ta książka, bo musicie ją przeczytać. Ostrzegam - jest tam naprawdę dużo emocji, dużo gniewu, strachu, szukania samodzielności, miłości. A wszystko to w świecie śmierdzącym rynsztokiem, w klimacie knajp i dzielnic z dziwkami.

I choć tytułowym bohaterem jest Beniamin i to jego życie śledzimy na kartkach książki, to dla mnie tam cały czas króluje Dina. Czasami chciałabym być taka jak ona: piękna nie zewnętrzną powłoką, ale wewnętrzną siłą, pasją, muzyką, niezależnością. Czasami chciałabym mieć siłę, żeby spakować się i wyjechać w poszukiwaniu innego świata. Bez względu na wszystko. Tak - ludzie, których opuszczała nienawidzili jej, tęsknili za nią, chcieli ją z powrotem, syn musiał kawał swojego życia bez matki przeżyć. A mimo to Dina pozostała w moich oczach dobrą osobą, bo żyła w zgodzie sama ze sobą.

Ja nie żartuję, przeczytajcie te książki. Czekam teraz na trzecią część, która nie została jeszcze wydana, ale która podobno ma się ukazać w Polsce jeszcze w tym roku.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz