czwartek, 20 września 2012

śmierć lalki

Sprawdzamy działanie laleczki:
1. Ubiór? No cóż, zapiszmy na plus, że jest czysty. Sama konwencja, łącznie z biżuterią może wywołać małe pretensje, ale trudno - jakieś koszty trzeba ponieść.
2. Uśmiech? Brak. Ale to nieważne, kiwnęła głową na zgodę, a to najważniejsze. Uśmiechać się nie musi, choć dobrze by było. Nie jej zadowolenie jest tutaj najważniejsze.
3. Nogi, ręce, głowa - wszystkie stawy poruszają się prawidłowo. Słuch, wzrok - nie licząc okularów - w normie.
Podsumowując: lalka gotowa jest do pełnienia swojej funkcji - być przy NIM, czy jej się to podoba czy nie. ON byłby bardzo niezadowolony, gdyby stawiała opór, drążyłby tak długo, aż nasza marionetka wyraziłaby zgodę. Musiała to zrobić.

Lalka trochę strzela focha, trudno. ON sprawia wrażenie, jakby nie wiedział o co jej chodzi, jakby już zapomniał, że marionetka zgodziła się z dużymi oporami. Być może faceci tak mają, a być może akurat w tej sytuacji ON chce tak mieć. Nieważne, już za późno, żeby się wycofać. Lalka robi wszystko, by znieczulić głowę, własne myśli i pragnienia, swoje poglądy - jeśli uda jej się to, to jakoś przetrwa. Spotkanie nie będzie przecież trwało wiecznie. MUSI dać radę.

Tylko czemu chce jej się płakać...?

Wizyta przebiega bez większych zakłóceń, lalka spełnia swoją rolę. Siedzi, kiedy każą siedzieć, pije i je, kiedy zawołają do stołu (mogłaby jednak jeść więcej i wykazać nieco entuzjazmu dla kulinarnego mistrzostwa gospodyni - no cóż, nie można mieć wszystkiego). Trochę próbuje się chować, na szczęście jednak nie stawia oporu, kiedy każą jej wyjść. Ubiera się na komendę, idzie tam, gdzie ją zawiozą - lepiej jej nie pytać, czy ma ochotę, jeszcze zacznie filozofować, utrudniać, marudzić. Tego ON nie chce słuchać, nie chce widzieć, nie chce wiedzieć... Gospodyni zarządziła, reszta się podporządkowuje. Marionetka też. I dobrze jej - dała sobie założyć sznurki, to teraz ciągną za nie według ich potrzeb.

Cholera, gdyby tylko jeszcze nie chciało jej się płakać...

Lalka nic nie mówi, chyba, że ją zapytają - grzecznie odpowiada. Ale mało pytają, raczej się do niej nie zwracają - niech siedzi i spełnia swoją rolę bycia przy NIM. Właściwie mogłoby jej tam nie być, wizyta wyglądałaby w sumie tak samo. Ale co ludzie by powiedzieli, gdyby jej nie było, co gospodyni by sobie pomyślała, jeszcze by się obraziła, gniew swój okazała. A tego ON nie chce, więc jego lalka musi być z NIM. Przecież MU się to należy, prawda?

Niestety, na JEGO nieszczęście marionetka potrafi płakać. Czuje. I myśli. I postanowiła, że to był ostatni raz. Nigdy więcej. Sznurki precz! Strach wynocha! Już nikt nie będzie jej za nic pociągał, nikt do niczego takiego nie będzie jej zmuszał. Koniec z tym. Ona umie krzyczeć, słyszysz? KONIEC Z TYM!

2 komentarze:

  1. No! w końcu coś nowego! A ja tu wysycham czekając na nowy wpis... ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. :) No widzisz - jak posucha, to wszędzie, i u mnie i u Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń