piątek, 5 października 2012

autobiografia

Nie pamiętam, jak to było, kiedy byłam zupełnie mała. Urodziłam się, to pewne, zakładam, że byłam karmiona, przewijana, ubierana, czesana, myta, zaopatrywana w zabawki (mało - dużo, znaczenia nie ma). Posłano mnie do szkoły - to już pamiętam. W podstawówce zaznałam pozycji prymuski, kujonki, tej, co nigdy nie ściąga, zawsze wszystko umie, głośno czyta fragment podręcznika na lekcji biologii, pisze temat na tablicy na historii. Bardzo dobre stopnie, wzorowe zachowanie - to mnie określało, tym byłam i to mnie trzymało w pionie. Wystarczyły mi porażki w życiu rodzinnym, w szkole musiałam być najlepsza.
W liceum moja pozycja zmieniła się, byłam teraz średnia. Ale nic to, znalazłam coś innego - śpiew, gra na gitarze, zakrywanie swej kobiecości, negowanie potrzeb podobania się, nakrywanie głowy do modlitwy, pisanie słów do piosenek wielbiących Boga. Znalazłam drugą rodzinę. Była wymagająca, surowa, bezwzględna w respektowaniu zasad. Ale dawała poczucie bezpieczeństwa, ułudę radości wspólnej wiary i społeczności. Na jakieś trzy lata wystarczyło.
Na trzy lata...
Koniec szkoły średniej. Dostałam się na studia, o których (teraz to wiem) nie miałam zielonego pojęcia. Ale to nie było ważne. Wtedy już nic nie było ważne poza NIĄ. Pani A. przejęła kontrolę nad moim życiem, moimi myślami, nad moim ciałem, hormonami, żołądkiem, jelitami, kobiecością, seksualnością. Dużo wzięła, a właściwie dużo jej dałam. Ale znajdźcie mi człowieka, który za cenę poczucia siły, sprawstwa, samoakceptacji nie zapłaciłby wszystkim co ma. Ja płaciłam uczciwie, zgodnie z umową. ONA tylko udawała, że wywiązuje się ze swojej części naszego paktu, tworzyła złudzenie, kłamała, że jest tak, jak myślałam, że jest.
Mocujemy się do dziś. Raz ONA jest silniejsza, raz jakby ja.

........................................

Nie pamiętam, jak to było, kiedy byłam zupełnie mała.... Ale chyba nikt mi nie powiedział, że mogę być taka, jaka jestem. Chyba nikt nie dał mi do zrozumienia, że jestem kimś ważnym, bez względu, bez warunków i potrzeby płacenia czymkolwiek. Chyba nikt nie szeptał mi do małego uszka, że mnie kocha, tuląc mocno do piersi.

Ale to nic. Później w moim życiu spotkałam bardzo wielu cudownych ludzi, którzy w taki czy inny sposób dali mi do zrozumienia to, czego zabrakło mi na początku. Jak byłam mała... Nigdy nie będę w stanie im podziękować tak, jak na  to zasługują.

I jeszcze książka. To nieprawdopodobne, że po dwudziestu latach poszukiwań, rozmów, łez i rezygnacji znalazła mnie książka, która naprawdę do mnie przemówiła. Powiedziała mi, że mogę BYĆ. Powiedziała, że NICZYM nie muszę płacić, żeby być szczęśliwą. Powiedziała, że moje ciało jest piękne takie, jakie jest, bo jest jedyne, niepowtarzalne i MOJE.

Postanowiłam w to uwierzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz