sobota, 27 października 2012

Szarość

O w mordę jeża - skończyłam czytać książkę, a nadal łaknę tych słów, treści, wydarzeń, które czytałam z zapartym tchem. Czytałam cała. Moje ciało, mięśnie, wyobraźnia, pragnienia, tęsknota, marzenia - wszystko we mnie używało sobie do syta podczas czytania. To niesamowite, dawno nie czytała TAKIEJ książki. Owszem, było ich w moim życiu sporo, trafiały się lepsze i gorsze, były takie, których treść śniła mi się po nocach i takie, których nie dałam rady przeczytać do końca - tak były ciężkie i niedostępne dla mnie, że odpuszczałam. Nad niejednym tomem rozpływałam się w zachwytach: ach, jaką wspaniałą książkę znalazłam! Każdą chwilę wykorzystywałam na przeczytanie kolejnej linijki.

Ale z Greyem było inaczej, jest inaczej. Szlag! Waliła we mnie mocno, bez zahamowań. Nawet teraz, kiedy piszę o niej, czuję TO. Pragnę TEGO. Czy ja jestem nienormalna?

Ktoś, kiedyś, bardzo dawno temu, powiedział, że Renata chciałaby mieć męża, który będzie ją bił i raz na 3 lata napomykał, że ją kocha. Mhm, nie wiem, nie przypominam sobie, dlaczego ten ktoś wysnuł taki wniosek, ale w istocie mogę sobie wyobrazić, że miał takie prawo. Ciężko mi idzie w życiu z czułością (jedynym wyjątkiem jest tu mój syn - jemu nie boję się powiedzieć, że go kocham, a on nie boi się tego powiedzieć mnie), zdecydowanie preferuje mocniejsze doznania. Sucho, twardo, pewnie, zdecydowanie, mocno - te słowa są najbliższe mojej potrzebie (lub jej braku) czułości czy bliskości. To znam, tego się nie boję, to wybieram - unikam jak pies jeża (mhm, znowu jeż...) miękkości, słabości, pytania, czy wolno. Tak wolę. I teraz ta książka - "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Odlot, masakra i odlot. Moje pragnienie. Nie, nie chodzi o bicie - niech by ktoś spróbował mnie uderzyć, nie miałby drugiej okazji. Co to, to nie. Ale cała reszta. Moc, pełnia bliskich mi odczuć, na każdej stronie - czytam i krzyczę o więcej, tak mi dobrze z tym, jak się czuję, tak mi miękko czytać obrazy z moich pragnień. Pragnień, które zdążyłam już jako tako schować, żeby nie bolały nie spełnione. I ta książka, jak pobudka: "hej, jesteśmy tutaj, czujesz? z nikim nie jest ci tak dobrze jak z nami i nigdy nie będzie! czemu zrezygnowałaś? teraz zostały ci tylko książki, co?" Fuck, to boli! I nic się nie da się z tym już zrobić. Smutne.


Czekam na drugi i trzeci tom. I na razie wolę nie myśleć, co będzie potem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz