niedziela, 10 lutego 2013

problemy z czasem

Czas leci, płynie, mija, posuwa się naprzód, przecieka przez palce, leczy rany. I choć jest przecież cały czas, odczuwa się jego obecność, choćby kontrolując jego stan w kalendarzu, to ja mam takie poczucie, że jego stan płynący nie dotyczy mnie. Zaskakuje mnie za każdym razem, stawiając na mojej drodze okoliczności czy przypadki pokazujące mi, że już tyle życia mi minęło i mija cały czas, dzień za dniem.

Mojemu synowi wypadł pierwszy ząb. Najpierw radość ogólna, brawo!, jak to się stało?, schowamy ten ząb na pamiątkę! Tak, tak, jasne, że wróżka zębuszka przyjdzie, tylko musisz poczekać do wieczora... A potem jak mnie nie łupnie - co??? mój syn jest już tak duży, że wypadł mu pierwszy ząb? Matko, kiedy to się stało, jak to możliwe? Aż człowiek chciałby językiem pomacać swoje własne żeby, czy aby ząb czasu nie zaczął nimi też poruszać... No nie chce być inaczej - jestem mamą dziecka, które jest już w wieku wypadania pierwszych mleczaków. A nie oszukujmy się - nie urodziłam, jak tylko wianuszek straciłam, tylko nieco (tak bardziej nieco) później... Czyli czas mój leci.

W drogerii R., jestem tam co piątek z takich, a nie innych przyczyn. Czasami tylko łażę między półkami, kosmetyki oglądam, promocje sprawdzam i wychodzę bez niczego. Czasami jednak muszę coś kupić, wiadomo. Ostatnio był to krem do twarzy. Zaszalałam nawet, bo z okazji korzystnej (ba!) promocji kupiłam dwa kremy: jeden na noc i jeden na dzień. I czas znowu dał o sobie znać i musiałam spojrzeć jego prawdzie w oczy - sięgnęłam po kremy 35+.  Na opakowaniu piszą, że na pierwsze zmarszczki. Co? Wiek się zgadza, nie będę czarować, ale że pierwsze zmarszczki? Już? Nie zauważyłam. A może źle patrzyłaś? - pan czas pyta sugestywnie. Może. Po powrocie do domu patrzę na swoje odbicie i jakoś nie widzę kobiety w takim to a takim wieku, nie widzę zmarszczek. Widzę siebie, nie wiem, może się zmieniłam, ale nie zauważam tego, nie umiem ocenić. Ostatnio jedna osoba, która nie widziała mnie już sporo czasu, powiedziała, że wyszczuplałam na twarzy. Czy to TO? Czy jak się na twarzy szczupleje, to znaczy, że się człowiekowi pierwsze zmarszczki zaczynają pojawiać? Czyli że co - mój czas jednak leci?

No ale jak leci, skoro czuję się tak... no nie wiem, tak normalnie, tak sobą, niezmiennie od lat. Wiadomo, raz jest lepiej, raz gorzej - jak u każdego, ale generalnie nie czuję, żebym się jakoś szczególnie w czasie posuwała. Na przykład ostatnio poczułam się wyjątkowo młoda. Nabiłam sobie otóż guza. Tak, nabiłam śliwę na czole, jak nie przymierzając młokos jakiś. Walnęłam w futrynę i poczułam ten ból. Och, jak dawno nie czułam, jak bolesnym jest nabicie sobie guza. Kwintesencja młodości, szczeniactwa rzekłabym nawet.  No i gdzie ten czas?

O, albo inny przykład. Ciągle potrafię się "zakochać" w wokaliście jakiegoś zespołu. Słuchać jego piosenek, choć wcześniej nie podejrzewałabym siebie o słuchanie takiej właśnie muzyki. Szukać tłumaczeń tekstów, śpiewać sobie z nim na cały głos, tańczyć do jego głosu. Zupełnie jak dawniej, nic się we mnie nie zmieniło. Byłam i jestem nadal podatna na urok artystów. Czas biegnie? Naprawdę?

Osoba z moje rodziny zachorowała na nowotwór. Czasem tak się zdarza. I w takich momentach zaczynam inaczej patrzeć na czas. Nie, że mija, nie, że młodość mi ucieka, ale że póki go mam, to warto wykorzystywać go w pełni. Na dobre rzeczy, na głupie rzeczy, na rzeczy nieprzemyślane i te robione z przekonaniem. Czemu by go nie przetestować na różne sposoby? Wycisnąć czas. Po co się bać, krygować, ograniczać, wstydzić? Może warto próbować? Bo tak mi się wydaje (choć jeszcze tego nie wiem na pewno), że nawet jeśli się jest starym, coraz starszym, to zawsze jest coś, co można zrobić ze swoim czasem, żeby tak głupio nie płynął.

A kremy mi służą :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz