niedziela, 3 listopada 2013

halloween

Różnie o niej mówili. Jedni twierdzili, że zwariowała, ot, po prostu, do czubków by ją trzeba zamknąć. Inni ze współczuciem kiwali głowami wypowiadając słowa "biedactwo, nikt sobie nie zasługuje na takie cierpienie". Jeszcze inni bali się jej, omijali z daleka, przechodzili na drugą stronę ulicy na jej widok. Różnie o nie mówili. Że z szatanem ma konszachty, że depresja ją dopadła, że wymyśla niedojrzała smarkula i sama sobie problemy stwarza. Że to wina tego, że od kościoła się odwróciła, że księżom nie wierzy i ma, na co zasługuje. Tak mówili. I choć różnie mówili, to najczęściej każdy coś mówił. Nic w końcu dziwnego - nie da się nie zauważyć, tego, jak ktoś uparcie twierdzi, że umarły dawno człowiek wciąż jeszcze żyje.
Włos się na głowie jeży...

rok 1994
Pogrzeb. Ludzi przyszło nie za dużo nie za mało - tak średnio. Nie umarł w końcu człowiek, który zostawia na świecie wielu przyjaciół i kochającą rodzinę. Ona tam była oczywiście. Płakała. Trochę. Bardziej płakała przed pogrzebem i po nim, niż na samej ceremonii. No ale każdy zaświadczy, że widziała ciało w trumnie, widziała, jak w dół ją wsuwają i zakopują. Przecież widziała pusty pokój, porzucone przedmioty, słyszała ciszę - wszelkie ślady wielkiej nieobecności. Tej ostatecznej. Mówią, że wtedy pewnie jeszcze wierzyła w jego śmierć, wtedy jeszcze wszystko było po bożemu. Nie chodziła wprawdzie na czarno, no ale młodzież tak już ma, że musi się wyłamywać.

rok 1996
Zaczęło się dziać z nią coś niedobrego. Tak, jakby, w imię ojca i syna, chciała połączyć się z tym, który odszedł dwa lata temu. Przestała jeść. Jakby nie musiała, tak jak trupy nie muszą. Bo nie muszą przecież, toż każdy to wie. Ale żeby tak samemu sobie, za życia? Była coraz chudsza, sama skóra i kości. Chciała do niego, tak mówili. To szatan spowodował takie grzeszne czyny - tak mówili. A ona zapadała się w ciemność, jakby pod tą ziemię, co zasypała trumnę. Jasną, sosnową chyba - tego już ludzie dobrze nie pamiętali. A jej zapytać nie mogli, bo i nie wypada i wiadomo, że nie zna się na tym i wiedzieć nie będzie. Kościotrup. Zero ciała. Zero kobiecości. Samotne czekanie na śmierć, na spotkanie z nim. No tak mówili.

lata 1997-2010
Różnie było. No nie umarła. Czasami jadła, czasami nie. Czasami żyła bardziej, czasami mniej. Raz żyła z ochotą, raz żyła jakby musiała, choć nie chciała. Ludzie mówią, że już jednak nigdy nie była taka, jak wcześniej. Trochę się jej bali, nigdy nie było wiadomo, kiedy znowu zacznie wyglądać jak truposz. Nikt jej nie widział na cmentarzu, przynajmniej nie za dnia. Jakby zapomniała, niewdzięcznica. Nawet 1 listopada nie przychodziła na jego grób, jak tak można? Nie każdy jednak dał się temu zwieść. Mówili, że nocą przychodzi na cmentarz, nie zawsze, czasami, jak zacznie jej się wydawać, że on żyje. Wtedy w nocy przychodzi, nadludzką siłą płytę nagrobną odsuwa, gołymi rękami dokopuje się do trumny. Naprawdę wierzy, że on żyje. Otwiera trumnę i krzyczy do niego, żeby w końcu odszedł, umarł, żeby przestał ją prześladować. Że ma dość, że jego obecność ją dusi, że nie umie bez niego żyć, że nie umie z nim żyć. Nie boi się, gadają. Jak kto z diabłem konszachty trzyma, to się nie boi - mówią inni. Jak można umarłego jak żywego traktować. Jak można pamięć bezcześcić, grób rujnować! Nie wszyscy w to wierzą, bo jak: niby w nocy kopie, a w dzień grób nieruszony? Sama tak potem sprząta po sobie? Panie, jak diabeł...... I tak dalej, i tak dalej. Wiadomo, ludzie lubią gadać.

lata 2010-2013
Jakby lepiej. sprawa ucichła, część z tych, co gadali, umarła i temat nieco ucichł. Czasami, zwłaszcza z początkiem listopada sobie niektórzy o niej przypominają. Że  była taka jedna diablica, czarownica jakaś, ale coraz mniej ludzi w te opowieści wierzy. Jak nie ma tematu w internecie, to nie ma...



Znowu był u mnie. Znowu we śnie. Coraz rzadziej przychodzi w ciągu dnia, kiedy oczy mam otwarte. Czasami mam wrażenie, że przybrał inną postać i przyszedł na chwilę, żeby mnie zobaczyć: jak wyglądam, jak sobie radzę w życiu. Za każdym razem bardzo to przeżywam. To uczucie jest tak samo silne jak 20 lat temu, kiedy wydawało mi się, że umarł na zawsze. Każdy sen, przewidzenie, przedmiot z nim związany, moje myśli i moje istnienie - to wszystko ciągle mnie upewnia, że jednak się myliłam. On nie umarł. Żyje uparcie długo i skutecznie. Czasami myślę jak inni, że zwariowałam, ale taka myśl szybko mija w konfrontacji z życiem. On żyje, a  jego grób jest dla mnie pusty. Pochowam go, jak będę gotowa, muszę mieć pewność, że nie żyje naprawdę.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz