czwartek, 16 sierpnia 2012

dzień po

Co wczoraj było to było. Napisałam o tym. Jest kolejny dzień, właściwie już ku zachodowi powoli się skłania. I co? I nic. Pełne oczyszczenie. Moi bliscy nadal mnie kochają - nie mam powodu, żeby nie wierzyć ich słowom. Powiem szczerze, że niektórzy z nich bardzo mnie swoimi słowami zaskoczyli... To dziwne, ale trudno przyjmuję do wiadomości, że ktoś mnie kocha. Nawet nie kocha, trudno jest uwierzyć komuś takiemu, jak ja, że komuś na mnie zależy.

Dawno temu, jakieś 15 lat już będzie, poczułam, jak bardzo zaskakują mnie słowa uznania ze strony innych. Dobre słowa, takie przytulające - niby człowiek powinien brać je jak popadnie, bez cenzury i obróbki, brać i składać sobie na dobry obraz siebie, budować z nich życie pogodzone ze sobą i z innymi. A ja nie. Ja mówię "kłamiesz, bo chcesz sprawić mi przyjemność". I buduję. Ale zamiast budować z serdeczności innych to ja buduję mur, fosę kopię, żeby to ich wsparcie, sympatia i miłość nie dotarły do mnie. Żeby pod górkę miały i się namęczyły zanim zrozumieją, że wejścia  nie ma.

Ale uczę się. Sprawdzam, jak mi z tymi dobrymi słowami. Powtarzam je sobie i z lękiem przyglądam się własnym reakcjom. Na razie jakoś mi nieswojo, jak w za dużej sukience, w której przy każdym nachyleniu widać mi biustonosz. Trzymam ten dekolt i rozglądam się, czy aby nikt nie widział. Nie jest fajnie. Ale wiem już tyle, żeby wiedzieć, że na początku nigdy nie jest łatwo, nie ma cudownych diet, bez pracy nie ma kołaczy, a Rzym nie od razu zbudowali. I ja te słowa biorę od wszystkich tych, którzy tak cudownie mnie po wczorajszym wsparli. Biorę, chociaż przyznaję, że cisną. Ale nic to - trzymam się za dekolt i robię krok do przodu. Może jak trochę przytyję, jak przyswoję kalorie dobrych myśli, słów i gestów, może jeśli będę słodzić sobie uśmiechem do lustra od czasu do czasu, to sukienka zacznie dobrze leżeć. Muszę w to wierzyć i muszę próbować, bo jeśli odpuszczę, to mogę sobie odpuścić już zupełnie. Usiąść i czekać na koniec.

A szkoda czasu na siedzenie, prawda?

Tak więc wczorajsze doświadczenie biorę sobie jako naukę i wypycham nim lekko mój koronkowy stanik ;)




Bardzo, bardzo WAM wszystkim dziękuję (WY wiecie, że chodzi właśnie o WAS)

3 komentarze:

  1. I obyś się tego trzymała - wypychala ten stanik do granic możliwości :P o pardon - Ty sobie nie stanik, a serce wypychaj tymi wszystkimi dobrymi słowami od bliskich. A na pewno ich troszkę słyszysz, bo Ty wspaniała kobietka jesteś!

    OdpowiedzUsuń
  2. Prawda, że wspaniała? :) Patrycjo, Ty jesteś jak balsam na moje ciało i duszę, pisząc tu czasami :) A stanik tak czy siak bym chciała bardziej wypełniać ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. nie ma tu takiej opcji, więc napisze: I LIKE IT ;)

    OdpowiedzUsuń