niedziela, 5 sierpnia 2012

poszukiwania

Witam, pragnę się przedstawić. Niech pomyślę... Urodziłam się w Polsce, w niewielkim mieście w obecnym województwie wielkopolskim - jakby na to nie spojrzeć urodziłam się nawet "w środku" Polski. Dobra, idziemy dalej - moja mama też urodziła się w Polsce, podobnie zresztą jak mój tata. Ich rodzice też Polaki, tak więc z czystym sumieniem (choć dziwnie, bo nie z lekkim) mogę się przedstawić jako Polka. 100%, z krwi i kości, z ziemi tej jestem i nikt mi tego wyrwać nie może. To dlaczego ta polskość tak mnie uwiera? Dlaczego wszystko, co wydaje się typowo polskie mierzi mnie i odpycha? Przecież powinnam się była przyzwyczaić, przywyknąć, zasymilować się i utożsamić. A może za mało się staram? Może nie widzę tego, co widzą inni, patriotami się zwący, kraj nasz kochający i wywyższający?
Szkoda życia na narzekanie, skoro być może przyszło mi żyć w fajnym miejscu, tylko ja tego nie widzę. Ślepa nie jestem, czas się więc rozejrzeć.

Szukam radości, niech będzie nawet połączona z dumą czy czcią, ale niech będzie weselem, uśmiechem. Ha, mam! Koncert! Tak, tak, miałam niewyobrażalną dla mnie wcześniej możliwość bycia na koncercie Madonny w Warszawie. Doświadczenie w istocie niosące radość, zabawę i to tutaj, w Polsce. Ale zaraz, zaraz... Co ja słyszę? Że co? Że termin się komuś nie podoba? Nie podoba się wielu osobom. 1 sierpnia. Rocznica Powstania Warszawskiego. Nie wolno się bawić! Trzeba założyć poważną, zadumaną maskę, łzy mile widziane. Że walczyli, że bohatersko, że wróg nam ziemi nie odbierze. Nie wolno nam zapomnieć! Niech to, że teraz jesteśmy wolnym krajem, że ludzi stać na bilety na koncert, że  mogą bez strachu poruszać się po Warszawie - niech to wszystko nie przysłoni nam sprawy! Że Polacy z narażeniem życia, że trzeba być smutnym, należy zachować powagę. Przecież Polacy to taki waleczny naród, wszyscy przeciwko nam, a MY się nie damy. Tak więc ci zwyrodnialcy, którzy postanowili pójść na koncert tej bezbożnicy (no Polak nie tylko waleczny, Polak to katolik) nie uciekną tak łatwo. Najpierw ich postraszymy, że będziemy blokować, manifestować, opluwać, przeklinać. A jak już zasiądą na tej arenie rozpusty, to my im puścimy film o powstaniu! Dwa razy! Niech wiedzą, że są nie na miejscu, że nie da uciec od bycia POLAKIEM! Może ktoś się opamięta i wyjdzie stamtąd zanim zgrzeszy brakiem patriotyzmu i wstydu.

Ja nie wyszłam. Bawiłam się dobrze. Nie mam najmniejszych wyrzutów sumienia, nie mam sobie nic do zarzucenia. Mówię głośno: nie czuję żadnego związku z tymi polskimi obchodami wszelkich rocznic, wydarzeń, bohaterskich czynów. Nie docierają do mnie patetyczne, wzniosłe, chwalące czyny Polaków pod niebiosa słowa wielkich przemawiających. Dla mnie nie ma to najmniejszego związku z postawą patriotyczną. Wzbudza tylko poczucie wyższości, świętości, szlachetności w tych, którzy w to wszystko wierzą. A taki doskonały obywatel nie zniesie żadnej inności, żadnego wykolejenia.

Znalazłam radość w koncercie, ale taką swoją, prywatną, w otoczeniu nielicznego grona. Ale takiej globalnej, polskiej radości tu nie znalazłam. Nic to, będę szukać dalej. Napiszę o tym później.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz