niedziela, 26 sierpnia 2012

eeee tam, dzisiaj z pisaniem nie będzie za łatwo... Moje ciało odmawia mi posłuszeństwa. No, może nie oczekuję, że będzie mi posłuszne, bo w końcu kimże jestem, żeby oczekiwać posłuszeństwa od kogo czy czegokolwiek. Ale chyba współpracy mam prawo oczekiwać, prawda? Faktem jest, że ja bez ciała istnieć bym nie mogła, co świadczy tyleż o wartości ciała, co też o mojej od niego zależności. Ale przecież ciało bez całej reszty mnie też by niewiele znaczyło, prawda? Leżałoby toto bezwładnie, życia pozbawione, rozkładałoby się tak, jak prawa biologii nakazują i tyle. Tak więc ciało mi, ale i ja ciału potrzebną jestem. Dlatego oczekuję współpracy. Od ciała. Tego, co mi przyszło w udziale nosić wszędzie ze sobą. W doli i niedoli, i owszem, ale czemu ostatnio częściej w niedoli?

Rano obudziłam się z bolącym barkiem. Lewym. Do teraz, a już wieczór mamy, nie mogę głową w prawo obrócić, schylić się nie mogę, że o swobodnym ruszaniu lewą ręką nie wspomnę. Poprosiłam Panią Maść o pomoc, kazała mi siebie na barki rozsmarować i w cieple trzymać. Pan Ciepło na to, że jak ono ma się utrzymywać w nieogrzewanym mieszkaniu i że jak sobie ciepła życzę, to szalik zimowy mam na szyi zawinąć i tak się grzać. No to jestem - owinięta szalikiem w sierpniu czekam niecierpliwie na akcję Pani Maści. Boli trochę jakby mniej, ale całkiem boleć nie przestało. Dzięki bardzo.

Jej Wysokość Tabletka miała z kolei wspomóc moje ciało w zasypianiu lekkim i śnie mocnym. I nie wiem, czy ciało moje nie rozumie sygnałów Jej Wysokości, czy może Jej Wysokość za bardzo się w swej pysze unosi - grunt, że się porozumieć nie mogą. I zamiast czuć przyjemny ciężar na powiekach wtedy, kiedy kładę się do łóżka, to ja chodzę otępiała od zdecydowanie za wczesnej godziny i myśli zebrać nijak nie mogę. A jak piszę to, co teraz piszę, to co chwila muszę cofać się w klikaniu, bo albo literę pomylę, albo pominę, a już kreska nad polskimi znakami ucieka mi namiętnie. Nie powiem, śpi mi się dobrze, za to rano wstać nie mogę, bo moje ciało właśnie wtedy, nad ranem , przy słoneczku, postanawia poddać się Tabletce, znużone już swoim głupim buntem. A niech to szlag!

No i jeszcze nogi. Wędrują sobie. Ja chcę siedzieć, czytać, albo na ten przykład leżeć i film oglądać, a one wędrują. Na zmianę - raz jedna raz druga. Podobno to nerwica ruchowa. Ha! Świetnie, tego jeszcze nikt u mnie nie zdiagnozował! W każdym bądź razie moje niespokojne nogi w ogóle nie chcą mnie słuchać. Mój mózg  nie jest w stanie posiąść ich we władanie. Ten, kto chociaż raz to przeżył, ten wie, jakie to jest nieprzyjemne. I ja się nijak przyzwyczaić nie mogę.

No, ciało moje, ja się staram, naprawdę, ale jak tak dalej pójdzie, to nie wiem, czy będę w stanie cie kiedyś polubić. Przemyśl to sobie dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz